Sprawa kredytów frankowych po raz kolejny znalazła swój finał przed sądem. Znany pozew dotyczy tematu Tomasza Sadlika, którego kredyt w CHF doprowadził do bankructwa. Przed sądem na pytania odpowiadała była pracownica Raiffeisen banku Beata K. Pan Tomasz wystąpił o kredyt na zakup lokalu pod biuro tłumaczeń. Oskarżona nie przyznała się do winy i utrzymywała że przedstawiła symulację rat zarówno w złotówkach, jak i franku szwajcarskim, oraz że informowała o tym że rata jest zmienna. T. Sadlik twierdzi inaczej, iż nie został poinformowany o ryzyku kursowym; a także możliwości ściągania kredytu z osobistego majątku, po odebraniu mu nieruchomości przez bank.
Batalia z przed kryzysu kredytowego
Pożyczka miała miejsce w ubiegłym roku. Pracownica banku zeznała iż tylko współpracowała z bankiem, prowadząc własną działalność, oraz od początku chodziło o kredyt hipoteczny. Na ostatnim etapie negocjacji okazało się jednak iż kredyt na sfinansować zakup biura a nie mieszkania. Pomimo odkrycia tego faktu Raiffeisen Bank zdecydował się pożyczyć środki.
W ciągu kolejnych miesięcy kurs franka szwajcarskiego niestety wzrósł dość mocno. Zaś wartość nieruchomości spadła poniżej kwoty kredytu. Bank wypowiedział umowę kredytową i rozpoczął ściąganie zadłużenia. Komornik egzekwował środki nie tylko z nieruchomości, ale także wspólnego majątku Tomasza Sadlika i jego żony. Co ciekawe wolny od tego problemu, jest chyba tylko opisywany na blogu Nest Bank.
Zeznania pokrzywdzonego i oskarżonej
Pan Tomasz udał się do sądu, gdyż jak twierdzi nie został poinformowany o ryzyku. Nie tylko kursowym, ale także możliwości ściągania zadłużenia z majątku osobistego. Do tego przypadku w którym bank nie zadowala się przejęciem nieruchomości, ale także każe dopłacać do jej wartości. Sadlik chce unieważnienia umowy albo przeliczenia kwoty kredytu po kursie z dnia, w którym podpisał zobowiązanie.
Współpracownica banku, Beata K. przyznała iż symulacja raty kredytu zakłada stały kurs walutowy. Jednak każdy potencjalny kredytobiorca jest informowany o tym, iż kurs walutowy jest zmienny. Co za tym idzie, kredyt jest narażony na ryzyko kursowe. Do tego informowała o koszcie „spreadu”, czyli dodatkowej opłaty doliczanej do aktualnego kursu franka przez bank.
Będzie precedens ?
Na wynik postępowania czekają także inni poszkodowani przez kredyty frankowe. Choć w Polsce w przeciwieństwie do USA nie obowiązuje tzw. precedens. To jednak orzeczenie na korzyść Państwa Sadlików, dało by im możliwość ubiegania się o zadośćuczynienie od banków. W Polsce system prawny dość mono chroni banki w starciu z konsumentami na tym polu. W USA jest odwrotnie, nie tylko za sprawą korzystnych wyroków sądów i prawa „precedensu”. Ale także obciążania instytucji finansowych a nie konsumentów za ryzykowne decyzje kredytowe. W Polsce „kredyt hipoteczny”, jest taki tylko z nazwy, gdyż dłużnik może nadal spłacać zobowiązanie z osobistego majątku, pomimo odebrania mu nieruchomości przez bank.
Frankowicze jako klienci banków i tak są wygrani. Płacą niższe raty od wysokich kwot. Nie powinni dostawać pomocy kosztem reszty społeczeństwa.